Budzimy się bardzo wcześniej, sloneczko przyświeca, szczęśliwi że znów zaczął się sezon i możemy powłóczyć się z naszą kamperzycą. Zaczynamy dzień od rowerkowania. Kierunek Podlesice. Ma tam być kemping i informacja turystyczna, niestety kto robi skróty ten nie osiąga celu. Z hotelu drogą asfaltowa wciąż w dół i w dół, bez pedałowania bardzo fajnie się jechało, ale niepokój we mnie wzbierał, bo przecież jakoś trzeba będzie wrócić, a pod górkę to już tak fajnie się nie pojedzie.
Skręciliśmy w bok, przez las, pola, łąkę całkiem pięknie majowo, aż tu rów , pełen wody. stop. przez rów z rowerem to ... nie dziękuję.
Wracamy tym bardziej że przyjaciele proponują wycieczkę do najmniejszego Parku Narodowego w Polsce, do Ojcowskiego.
Umordowani podjazdem, ugrzani wsiadamy i jedziemy kilkoma samochodami do Zamku w Pieskowej Skale. Zwiedzamy we wnętrzach zamku ekspozycje muzealne. Dzieki temu możemy pobyć w kilku komnatach zamkowych, ale nie mogę już się doczekać, bo Maczuga Herkulesa moja pierwsza faworytka do naj, naj czeka na nas. To tuż pod zamkiem.
Pamiętam z jakim zaciekawieniem przyglądałam się jako dziecko na zdjęcie Maczugi w moim pierwszym atlasie- podręczniku do geografii. Bardzo mnie fascynowało, jak to możliwe, żeby taka wielka skała stojąc na tak niewielkiej podporze do tej pory się nie przewróciła!