Dłuuugi weekend majowy spędzamy nad Jeziorem Powidzkim, gdzie wraz z wieloma załogami karawaningu przyjechaliśmy na XII zlot karawaning.pl
Pogoda, pomimo optymistycznych prognoz raczej do udanych nie należy. Jest zimnawo i czasem kropi deszcz. Słoneczko, tylko w niedzielę odwiedziło nas na dłuższą chwilkę.
Kemping usytuowany jest nad brzegiem malowniczego, czystego jeziora. Przyroda budzi się do życia, pączki z chwili na chwilę zamieniają się w zielone listeczki. Wszystko nareszcie pachnie, czego przez całą zimę bardzo mi brakowało.
Zabraliśmy rowerki i mamy zamiary podróżnicze.
Wybraliśmy się na przejażdżkę rowerową czarną trasą. I tu cieszę się, że na nizinach oznakowanie czarna trasa nie oznacza tego samego co na trasach narciarskich, czyli ostro, spadziście wysiłkowo, bo po przerwie zimowej „siodełko” jeszcze się nie przyzwyczaiło i nadzwyczajnie daje się we znaki.
Trasa wiedzie wokół jeziora Niedzięgiel, zwanym równiez Skorzęcińskim i ma 28 km. Jedziemy drogami wzdłuż szpaleru starych wierzb iw. Jakże to polski, miły memu sercu krajobraz.
Obserwujemy przez chwilę baraszkujące, wielkie ptaki. Myśleliśmy, że to bociany, ale gdy przyfrunęły bliżej okazało się, że to jakieś inne, niestety nam nieznane. Ech żałuję, że nie nauczyłam się na lekcjach przyrody rozpoznawania ptaków. Jak znajdę chwilę to pogooglam, ale to będzie oczywiście na chybił trafił dopasowywanie nazw do zapamiętanego obrazu.
Odwiedziliśmy plażę w Skorzęcinie – to podobnież największy kompleks wypoczynkowy w Wielkopolsce.
Klimat, jak w nadmorskiej mieścinie, budki, karuzele, sklepy, sklepiczki, gastronomia przy gastronomi, ech, tu to musi być wrzawa tłumu podczas sezonu.
Plaża szeroka, z żółtym piaseczkiem i ładny pomost z ławeczkami. Jezioro długo płytkie i czyściutkie, widać dno. Siedzimy sobie na pomoście, a odpoczynek umila nam para perkozów dających raz po raz nura do wody. Ależ one długo wytrzymują pod wodą!
Potem przystanek w Rybakówce. Od rybaka kupujemy dorodnego szczupaka na obiad. Humor mi dopisuje, bo takiej świeżutkiej rybki to dawno nie jadłam.
Jedziemy dalej, podziwiamy ze wzniesienia malowniczy widok na jezioro zwane również skorzęcińskim, a potem, znów pędzimy wzdłuż pięknego szpaleru iw. Nagle, na wprost mnie biegnie jakiś stworek. Jeśli to samotny pies to może nie być miło, pomyślałam, spinając się nerwowo.
Chwilę potem uśmiech zagościł na mojej twarzy, bo to był duży, tłuściutki zając, który dopóki mnie nie zauważył, kicał sobie radośnie na tzw. czołówkę. Jednak jak tylko mnie dostrzegł natychmiast zmienił kierunek i popędził przez soczysto-zielone, wschodzące zboża.
Do opisanego powyżej obrazu należy dodać fantastyczne trele ptaków, które w tym okresie są najbardziej aktywne i wtedy poczujecie się, jakbyście byli tu ze mną.
Ogłaszam, że odnalazłam wiosnę. Nareszcie do nas przyszła.