Nocujemy nad ERESfjord (dla wtajemniczonych , potwierdzam ten fiord tak się nazywa !).
WNNSSO
N62.375318 E 8.070843
19.7.2010 poniedzialek
Ruszamy do wodospadu Mardalsfoossen. Pogoda -raczej ciepło, pochmurno, leciutko kropi.
Przed miejscem opłat, za wjazd nad wodospad 30 NOK chwilę się zatrzymujemy.
Poziomki i jagody mniam, mniam.
Opłatę należy uiścić samemu następująco. Pobierasz ze skrzyneczki druczek. Na pierwszej stronie wpisujesz dane samochodu, tę kartkę odrywasz i umieszczasz w oknie po stronie kierowcy . Papier jest samokopiujący, więc na drugiej stronie widoczne są te same dane. Druga kartka (ta z kopią) jest sprytnie sklejona z trzecią co tworzy kopertę do której należy włożyć należność, zakleić i wrzucić do skrzynki.
Jedziemy dalej, po ok. 1,5 km parking, dalej już pieszo, przez tajemniczy las, pełen paproci i głazów. Ścieżka jest wydeptana, więc łatwo dostajemy się na punkt widokowy. Podchodzimy dość blisko, ale nie wiemy czy istnieje dojście do samego wodospadu bo deszcz kropel w wodospadu opryskuje nam obiektywy. Nie chcemy przemoknąć.
Dojście do wodospadu z parkingu zajęło nam około 30-45 minut.
Przy okazji widzieliśmy inny wodospad na cieku Mardøla na klifie naprzeciwko Mardalsfossen.
Mardalsfossen to jeden z najwyższych wodospadów na świecie a z pewnością jeden z najwyższych w Norwegii. Ma 655m wysokości wolnego spadku wody z jednej kaskady i 297m z drugiej.
Ciekawostka ! Wodospad można podziwiać tylko od czerwca do końca sierpnia, czyli w samym środku sezonu turystycznego, potem przepływ wody jest regulowany przez hydroelektrownie.
To protestujący, bronili wodospadu przed wybudowaniem hydroelektrowni. W końcu jednak znaleziono kompromis. Hydroelektrownie wybudowano, a wodospad jako atrakcja turystyczna czeka na zwiedzających w ściśle określonych terminach.