Wyruszamy o 8:30 Załadowani maksymalnie, na dachu box z nartami, w samochodzie 5 dorosłych osób, oprócz ubrań narciarskich, butów nart wieziemy swoje wyżywienie. Tak jest taniej i smaczniej. Skorzystaliśmy z okoliczności nowowprowadzonego święta a zarazem dnia wolnego od pracy i wyjeżdżamy w piątek zamiast standardowo w sobotę. Od soboty do soboty trwają wszystkie turnusy narciarskie i wtedy na autostradzie korkuje się, bo wszyscy suną na narty w kierunkach Austria, Włochy, Szwajcaria.
Jedziemy w kierunku Berlina nowootwartą autostradą. Bajka! Podróż do granicy trwa zamiast 3 godzin, godzinkę z minutami. Podróż mija bardzo przyjemnie. Dojeżdżamy do miejsca noclegu ok. 19. Bylibyśmy dużo wcześniej, ale GPS, zupełnie nie wiem dlaczego, poprowadził nas zamiast obwodnicą, przez centrum Monachium. Tyle razy jeździliśmy tą trasą, ale po nieprawidłowym skręceniu wg wskazówek GPSa, już nie było powrotu.Obwodnice mają to do siebie, że jeden błąd i pędzisz w nieprawidłowym kierunku kilka km. Oczywiście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Widzieliśmy w Monachium budynek Mercedesa. Coś niesamowitego. Kilka poziomów podświetlonych galeryjek, a na nich powstawiane najróżniejsze modele kolorowych Mercedesów. Piękne stare wehikuły. Szkoda tylko, że oglądaliśmy je z okien naszego auta.Nocleg na jedną noc mamy zarezerwowany tuż przy granicy z Austrią w Flintsbach Seeweg 12, Hotel Almroserl, cena za nocleg ze śniadaniem (po negocjacjach) pokój dla 5 osób 97 Euro. Miasteczko małe, ale już z klimatem miasteczek tyrolskich, śliczne domki z drewnianymi balkonami i podświetlony malutki kościółek z wieżyczką (tak charakterystyczny dla tego regionu - muszę zrobić zdjęcie któregoś tyrolskiego kościółka). Nic więcej nie widać, bo już jest ciemno. Tutaj zauważyłam, że zmrok zapada później, u nas o 16 już ciemno, a tu prawie do 17 było jasno.(fajnie).