Piątek 16:01 zaczynam tygodniowy urlop :-). cudowne uczucie.
Pędzę do domu, pakujemy się i w drogę.
Kierunek -północ, a bardziej konkretnie -polskie morze a jeszcze bardziej szczegółowo - to... planów brak.
Humorek mi dopisuje i nic, nawet deszcz, który właśnie razem ze mną miał zacząć urlop, a on uaktywnił się i próbuje zepsuć mi humor - padając całkiem mocno, nic - nie popsuje mi urlopu.
W nocy dojeżdżamy do Pobierowa, miasto już śpi a my znajdujemy ustronne miejsce , ustawiamy kamperka i też szybciutko zasypiamy.
Sobota - jedziemy w kierunku Dziwnowa. Tam na chwilkę witamy się z morzem. Jaki piękny widok rozbijających się fal, a jaki zapach tęskniłam za tą chwilą. Oczywiście jest chłodno i mokro więc musimy zaplanować coś innego niż plażowanie.
Jedziemy w kierunku MIędzyzdroi, ale raczej nie chcemy dojeżdżać do tego miasta. Byliśmy tam 2 lata temu i oprócz promenady i żubrów nic więcej mi się nie podobało.
Tym razem znajdujemy super miejscóweczkę. Agroturystyka "Pod Swierkami" nad jeziorem Koprowskim.
http://www.podswierkami.pl/pl/index.html
No tak przyjechaliśmy nad morze a lokujemy się nad jeziorem, niby dziwnie, ale na polu jest wiele osób więc nie tylko my jesteśmy dziwni
Teren jest zadbany a miejsce na biwak bajeczne, przy samej wodzie.
Pływamy do 14 po jeziorze, Wokół jest rezerwat, więc mamy okazję zobaczyć czaple i kormorany.
Przeprawiamy się rzeką/kanałem do zalewu Pomorskiego ale fala jest tu duża wiec wracamy na nasze jeziorko. Nagrałam filmik z przeprawy pomiędzy jeziorami -może kiedyż uda mi się go zamieścić na geoblogu.
PO południu rowerki.
Pora obiadowa - a mad morzem grzechem jest nie zjeść rybki -najlepiej dorsza.
Na rowerkach jedziemy do Wisełki.
Ładna miejscowość, dużo nowych budynków, zwłaszcza pseudoryneczek ma swój urok.
Niestety ta miejscowość ma jedną wadę - nie leży nad morzem. Do plaży jest ponad kilometr przez las.
No ale plaża piękna, nie ma tu wydm lecz wzniesienia porośnięte lasem. ładny widok na wybrzeże klifowe.
Rybka na pseudoryneczku -pyszna.
Wracając wybieramy czerwony szlak i dojeżdżamy do latarni Kikut i dalej do naszego biwaku.
Wieczorkiem jeszcze raz na rowerach jedziemy nad morze , na zachód słońca. :-) :-) :-)
I w ten sposób jednego dnia byłam 3 razy nad morzem . w Dziwnowie, Wisełce i gdzieś na dzikiej nieoznakowanej plaży w okolicach Świętouścia.