Jechali, jechali i późnym wieczorem dojechali. Tam mniej więcej mogłabym streścić naszą podróż w kierunku Chorwacji.
Pierwsze zaplanowane miejsce zwiedzania - Park Narodowy Plitwickie jeziora.
Wielki napis na kempingu
Dobrodošli
poprawia nam humory, (nie doszli, ale dojechali, ale przecież prawie się zgadza). Pierwsza obserwacja -fajny ten chorwacki język, taki podobny do naszego, wystarczy używając prostych słów mówić powoli i można się porozumieć.
Zatrzymujemy się na kempingu Autocamp Korana 190 Kuna (kamper , 2 osoby dorosłe, taxa i prąd w cenie) – tu jest jeszcze wysoki sezon tzn. ceny za pobyt jeszcze nie są obniżone.
Teren kempingu jest rozległy i każdy staje gdzie chce. Mamy do dyspozycji sklep i punkt informacji.
Dowiaduję się z prognozy pogody, że zapowiada się niebo częściowo zachmurzone i temp 17 C.
W takim razie trzeba się cieplej ubrać. - błąd. Podczas zwiedzania Plitwickich jezior zrobiło się bardzo ciepło. Myślałam, że od wody będzie zimno – błąd, było bardzo ciepło i na ochłodę nie było szansy.
Bilet wejście do Parku w cenie 110 Kun za osobę dorosłą. Parking całodzienny 70 kun
Wchodzimy wejściem 1. Od tego momentu (ale wcale nie do końca) jesteśmy przekonani, że ten wybór był najlepszy. Zaraz po przejściu bramek naszym oczom ukazuje się widok bajkowy. W dole kaskady wodospadów a przed nami największy tutaj wodospad o niewyszukanej nazwie Vielki Slap (przy czym slap po chorwacku do wodospad). Schodzimy w dół, po kładkach przy kaskadach i dalej podchodzimy bardzo blisko tego wspaniałego wodospadu.
Tłum skośnookich atakuje najlepsze miejsca do zrobienia fotek. Podziwiamy najnowsze cuda techniki fotograficznej. Azjaci nakręcają filmy tabletami. Z dużych ekranów widać każdy szczegół! Ciekawe czy poręczne jest to cudo do noszenia podczas zwiedzania??.
Chwilę zastanawiamy się czy wdrapać się na punkt widokowy i podejść pod wodospad od tyłu, ale rezygnujemy, bo przed nami jeszcze wiele do zwiedzania. Idziemy szlakiem lekko pod górę, kładki prowadzą przy samych kaskadach – (kierunek b. dobry, bo idąc w drugą stronę trzeba by było odwracać głowę do tyłu, żeby spojrzeć na malownicze kaskady). Widoki cudne.
Mijamy grotę do której wchodzi się po schodach (w drodze powrotnej podziwiamy ją z góry)(wygląda jak studnia bez dna, a zejść można po kręconych schodach).
Podziwiając najróżniejsze formy kaskadek i wodospadzików, przechodzimy po mostku i dochodzimy do przystani a skąd stateczkiem płyniemy przez duże jezioro. Tu mamy czas na chwilę odpoczynku. Jezioro jest dość spore i nie dostarcza spektakularnych atrakcji. Wysiadamy na P2 i wędrujemy szlakiem kierując się w lewo. Nadal jesteśmy przekonani że to co najpiękniejsze już za nami. Wręcz zaczyna nam się nudzić, bo jest tu ładnie, ale widoki nie konkurują z Vielkim Slapem.
Gdy nagle...
wodospad z kulistej skały zaskakując nas swym urokiem, zabiera nas do świata bajecznych widoków.
Chodząc po kładkach przechodzimy u stóp ścian najróżniej uformowanych wodospadów. W dole woda krystalicznie czysta i turkusowo-błękitna. Ryby i kaczki (nie przeszkadzają sobie)- żebrzą o ciasteczka lub chlebek.
Zal opuszczać ten zakątek.
Wracamy do przystani. Kolejka turystów oczekuje na stateczek, którym przypłynęliśmy, ale my wsiadamy na stateczek płynący do przystani przy wejściu nr 2, bo podobnież na bilet wejściowy do Parku można przepłynąć jezioro tylko w jedną stronę stąd nasz wybór.
Tu czeka nas dość wyczerpujące podejście. Przechodzimy przez bramki wejścia nr 2 i wsiadamy w pojazd - kolejkę.
Jedziemy w kierunku parkingu przy wejściu 1. Nie dojeżdżamy do samego parkingu (tzn pojazd nie dojeżdża) i dobrze . Górą podążamy do wejścia nr 1 podziwiając kaskady, które oglądaliśmy z bliska. Ostatni rzut oka na wielki wodospad.
Plitwickie Jeziora to przeurocze miejsce, polecam!!!. Zarówno region wejścia nr 1 jak i nr 2 zapewniają niezapomniane wrażenia, które lepsze trudne pytanie i pewnie zdjęcia tej kwestii nie rozwiążą.
Jest jeszcze przykra strona tego miejsca - to właśnie tutaj w 1991 wybuchła wojna, zakończona podziałem Jugosławi na odrębne państwa.