Park Narodowy rzeki Krka – skoro jesteśmy w okolicy Szybenika chcemy odwiedzić jedno z najbardziej polecanych miejsc w Chorwacji - wodospady na rzece Krka.
Jest to rzeczywiście najcudowniejszy twór przyrodniczy. Jedna rzeka tworzy 7 wodospadów i wiele kaskad. Wiele osób porównuje Plitckie Jeziora i Wodospady Krka. Zgadzam się, że są do siebie podobne, jednak nie można zapominać, że tutaj mamy do czynienia tylko z jedną rzeką, która na swej zaledwie 72 km drodze tworzy cuda natury.
Jedziemy do miejscowości Lozovac, parkujemy samochód na bezpłatnym parkingu, kupujemy bilety całodzienne na teren całego parku Narodowego (dorosła osoba 95 kun), co oznacza że możemy przemieszczać się samochodem do różnych punktów, wchodzić i wychodzić z parku. Niestety przez jeden dzień nie jesteśmy wstanie objechać wszystkich wejść . Park ma 109 km kw.!.
Na początek wybieramy najbardziej widowiskowy wodospad Skradinski Buk. W kasie biletowej prosimy o mapkę tego terenu- dobry pomysł, bo obszar jest dość spory i choć prowadzą ścieżki, lubimy wiedzieć gdzie się znajdujemy i co jeszcze jest do zobaczenia.
Bilet upoważnia do bezpłatnego skorzystania z autobusu (nie wyobrażam sobie dreptać pieszo w dół, a powrót -to już byłaby tragedia) zatem jedziemy ok. 20 minut po serpentynach w dół autobusem parku. Kierowca przystaje na punkcie widokowym, żebyśmy nacieszyli wzrok, lecz tutaj wodospadów nie widać. W dole jest jezioro i stateczki turystyczne na które można kupić bilety po dojechaniu do punktu startowego ścieżki wokół wodospadu Skradinski Buk. tzn w lewo kierunek na wodospad w prawo do stateczku.
Wpierw wodospad a potem zobaczymy czy starczy sil i chęci na stateczek.
Mykamy całą trasę wokół wodospadu skradzinskiego – 3 punkty widokowe po stronie z której przyjechaliśmy i 2 na przeciwległym brzegu rzeki, na który dostaliśmy się po kładkach ścieżki edukacyjnej pozwalającą nacieszyć oczy tym fenomenalnym widokiem.
Największa atrakcją jest jednak kąpiel w rzece, koło dolnego pomostu. Rzeka jest rwąca i pełno w niej kamieni więc nie jest to prosty wyczyn, jednak śmiałków jest wielu. (a ja nie mam stroju :-() więc weszłam tylko ile spodnie dały się podciągnąć czyli do kolan. Dno jest bardzo nieprzewidywalne, więc dużo nie pochodziłam, zaraz koło mnie stała pani po pas w wodzie, a ja nie chciałam wracać w mokrych spodniach.
Po kładeczce dostaliśmy się na naszą stronę rzeki i ostrym podejściem dochodzimy do punktów widokowych, młynu wodnego, sklepu, aż wreszcie postoju autobusu parkowego. Podjazd trzymał nas w napięciu, bo wpierw mijaliśmy się z 6 autobusami wycieczkowymi, co polegało na balansowaniu w tył i przód, aby oba pojazdy się ominęły i tak 6 razy, a w międzyczasie maleńka Helenka krzyknęła z rzędu tylnego siusiu!, a rodzice TRZYMAJ!, TRZYMAJ! No i my trzymaliśmy...kciuki aby się udało, bo na postój nie było szans.
Rodzice byli przekonywający - udało się!
Co nas najbardziej rozśmieszyło – nazwa endemicznych zwierzątek myszko-szczurek - Śiśmisie ślicznie prawda?.
Co najbardziej zaskoczyło? Oczywiście widok wodospadu, jednak trzeba wspomnieć o tym, że to tutaj powstała pierwsza europejska hydroelektrownia (otwarta dwa dni po otwarciu hydroelektrowni na Niagarze) będąca wstanie zasilić w energię miasto Szybenik.. Działo się to w roku 1895 , a turbiny można podziwiać właśnie tutaj. Nie bardzo rozumiem tylko jedno, ta na Niagarze była zbudowana wg projektu Nikoli Tesli, a Tesla był Chorwatem, a w historii tej hydroelektrowni słowa o wkładzie Tesli nie ma.
Stateczkiem nie płynęliśmy, bo zgłodnieliśmy. Jemy pizzę przy parkingu cena 45 kuna i jedziemy do wodospadu Rośki Slap. To nie jest blisko -prawie 30 km. Mijamy wioski, uprawy i lasy chorwackie.
Rośki Slap nie wart był tak długiej drogi. Owszem kaskadka piękna, ale dużego wodospadu nie widać z lądu, stateczku brak. Ech, weszliśmy na punkt widokowy wysiłek 506 stopni po to żeby zobaczyć z góry kaskadki, które było widać i niżej i jeszcze zamknięta jakaś nieopisana grota. To nas dobiło. O 18 wróciliśmy na kepming Solaris zmęczeni, ale w sumie zadowoleni.