Połączenie ciekawości do poznawania świata i sprawdzenie, jak sobie radzi na obczyźnie wnuczusia spowodowały, że decyzja o podróży zapadła prawie natychmiastowo. Lecimy. Wszystko wydaje się proste, bo wylot z Poznania, żadnych przesiadek, czyli sytuacja idealna.
Zakup biletów nie sprawił mi kłopotów prawie. Prawie, bo żeby było tanio, nie miałyśmy kupować ubezpieczenia, jednakże nie jest to takie proste. Każda próba przejścia do kolejnego kroku zakupu biletów lotniczych powodowała, że ubezpieczenie się naliczało. Ot cwaniactwo! Tak skonstruowana procedura, że zawsze wpadałam w tę samą zasadzkę.
W końcu po wykonaniu telefonu do naszego guru dowiedziałam się, że długa, bardzo długa lista wyboru wszystkich państw świata dopiero na samym końcu zawiera hasło „ Nie dziękuję”. Kto by to zgadł?
OK
Nie kupiłam torby, nie zamówiłam samochodu, nie zarezerwowałam hotelu i jeszcze raz podziękowałam za ubezpieczenie, choć już we mnie zakiełkowała myśl, że może poczułabym się bezpieczniej z ubezpieczeniem, sprawdziłam wszystkie szczegóły lotu i kolejny raz zapewniłam, że zaryzykuję i polecę bez ubezpieczenia podstawowego, nie potrzebuję również ubezpieczenia plus za jedyne 12,50 zł, które to ubezpieczenie występuje tylko jako rozszerzenie ubezpieczenia podstawowego i wreszcie doszłam do uregulowania należności.
Po raz pierwszy tak się ucieszyłam, że mogę zapłacić. Wreszcie zapłacić! Karta w ruch rachu-ciachu i otrzymałam potwierdzenie na podanego przeze mnie maila o dokonanej rezerwacji.
Uf
w otrzymanym mailu szczegóły lotu i kolejna szansa na zakup torby podręcznej spełniającej wymagania linii Ryanair co do wymiarów torby podróżnej i szansa na ubezpieczenie się. Jeśli jeszcze nie kupiłam, to teraz najlepsza pora.
Rany, co tam się podczas lotu będzie działo, że to ubezpieczenie takie konieczne? Może powinnam je wykupić? Chyba wykupię.
Nie. Przecież mnie ostrzegano, że to jest zbędne.
Nie kupuję.
Wyszukałam na stronie maksymalne wymiary torby podróżnej dopuszczanej przez Ryanair (te linie mają najbardziej restrykcyjne wymagania!). Wymierzyłam moją - mieści się w zakresie wymagań. Uf. Babci torba też uf.
Ok, to wszyscy znają, ale...
przyszła pora na odprawę online.
Przygotowałam się. Od mamy pobrałam wszystkie dane z dowodu osobistego. Nie przyszło mi na myśl, że potrzebna będzie DATA WAŻNOŚCI dowodu osobistego.
A była. System odprawy wymaga wpisania daty ważności dokumentu.
Telefon do babci i nie możemy się dogadać. Gdzie jest data ważności na dowodzie? Na moim jest, a na babci nie ma! Konsternacja. No trudno, zostało jeszcze kilka dni do odlotu, więc przerywam odprawę. Muszę jutro zadzwonić do Ryanaira dowiedzieć się jak sobie poradzić.
Ha, ha zadzwonić do Ryanaira a numery telefonów takie długie, że na pewno niepolskie . Przecież nie będę wydzwaniać za granicę.
Szukam na forum. Nie ma to jak wymiana informacji.
Wszystko już wiem. Emeryci w Polsce mają dowody osobiste wydane bezterminowo.
System odprawy wymaga wpisania daty (opcja bezterminowo nie została przewidziana), ale należy wpisać datę jakąkolwiek, bo nikt tego nie sprawdza.
Kolejnego dnia otrzymałam maila z Ryanaira, przypominającego, że nie dokonałam jeszcze odprawy wszystkich osób. -Porządna firma - pomyślałam sobie.
Tym razem odprawa poszła jak spłatka (teraz p. Fronczewski reklamuje spłatki mi się nasunęło to słowo). Wydrukowałam bilety.
Babcia, gdy zobaczyła dwie czarno-białe kartki miękkiego papieru A4, po raz pierwszy chwyciła się za głowę i zapytała, czy ja jestem pewna, że na te kartki wpuszczą nas do samolotu??
Mam nadzieję, że wpuszczą, pomyślałam sobie, ale kto to wie, co nas jeszcze może zaskoczyć w tej szalonej podróży do obcego, kiedyś tak bardzo odległego i niedostępnego kraju?
Czy kupowaliście kiedyś bilety na tanie linie lotnicze dla emerytki? Jeśli nie, to powyżej opowieść o tym, jak niełatwo zabrać emerytkę do UK tanimi liniami lotniczymi Ryanair.