W kolejnych wpisach opisze regiony po których jeździliśmy na nartach. Te regiony połączone są ze sobą tworząc tzw. karuzelę, czyli można przemieszczać się na nartach i dalej podjeżdźać gondolkami, krzesełkami i tak przez wiele, wiele kilometrów przemieszczać się po ciągle nowych trasach.
W tym roku do regionu SkiArea Dolomiti di Brenta dołączono następną wioskę Pincolo. Nasz karnet tego regionu nie obejmował, więc tego nie będzie w opisie.
Folgarida kojarzy mi się ze stosunkowo wąskimi trasami, ale poprowadzonymi przez lasy. Trasy, w przeciwieństwie do Daolasy czy Marillevy schodzą nisko, aż do miasteczka.
Ma to swoje plusy i minusy. Plusy - jak wieje wiatr tu jest cieplej, pachnie las, minusy, jak temperatura jest dodatnia lub mocno przygrzewa słoneczko, tu najszybciej śnieg zamienia się w tzw. purre, czyli ciężką masę trudną do jazdy, nie ma widoków na szczyty, bo las jest gesty i niewiele widać.
W Folgaridzie fajna jest czarna trasa nr 1, mocno nachylona, ale z wypłaszczeniami, więc jest gdzie na chwilę się zatrzymać i odpocząć.
Bardzo fajnie jeździło nam się na trasach niebieska 2 i niebieska 2 przechodząca w czerwoną 3.
W sumie moja ulubiona tutaj to niebieska 2, której niby łagodne nachylenie pozwalało rozpędzić się całkiem, całkiem.
Wracamy na szczyt do Monte Spolverino szybką gondolką.
c.d w następnym wpisie