Tym razem jeden weekend spędzony w MIliczu, a aż dwa wpisy na blogu.
Mam ochotę przedstawić Wam fantastyczny region doliny Baryczy, a przecież to temat nie pasujący do zlotu amerykańskich aut.
W niedzielę, na rowerkach, nowowybudowanymi ścieżkami rowerowymi zwiniętych torów kolejki wąskotorowej pojechaliśmy w kierunku milickich stawów.
Stawy kojarzą mi się z rzęsą wodną pokrywającą stojącą taflę wody i specyficznym raczej nieprzyjemnym bagiennym smrodkiem, ale tutaj nic z tych rzeczy, bo stawy milickie raczej przypominają jeziora.
W wielkich wodnych akwenach stawów, w gąszczu przybrzeżnych trzcin ukrywają się kormorany, czaple, kaczki i wiele innych gatunków ptactwa wodnego.
Teren objęty jest rezerwatem Natura 2000.
Panuje tu przyjemny klimat, a przede wszystkim spokój, cisza, a wokół fantastyczne widoki.
Miasto Milicz, słynące z wigilijnego karpia (nie wiem jak u Was, ale w Poznaniu przed wigilią ustawiają się długie kolejki po tego właśnie karpia) okazuje się ciekawym turystycznie miastem. Wart zobaczenia jest kościół na konstrukcji szachulcowej i Pałac Maltzanów, w którym teraz znajduje się Zespół Szkół Przyrodniczych.
W pobliżu pałacu znajdują się ruiny zamku z XIV -XVIII wieku.
Jednak najbardziej przyciągającą atrakcją jest jedyne w Polsce zewnętrzne akwarium, ustawione przy głównej drodze i dawnej stacji kolejki wąskotorowej MIlicz - Zamek.
W akwarium pływają ryby ze stawów milickich.