Zadar
zatrzymujemy się na parkingu przy murach starego miasta. Parking 6 kun /godzinę (w dalszych częściach miasta po 4/h a nawet 3/h). Parkomat pożera nam banknot 10 kunowy. Pojawia się obsługa i do 14 godziny daje nam czas na powrót. OK. jak nie zdążymy zwiedzić wrócimy i dopłacimy.
Wchodzimy do starej części miasta przez Bramę Morską z IX wieku. Nad bramą tablica upamiętniająca wizytę papieża Aleksandra III która miała miejsce w 1177 roku.
Po lewej kościół Św Chryzogona okazuje się być w remoncie. Szkoda. Idziemy dalej, bo najbardziej charakterystyczny punkt Zadaru przyciąga nasz wzrok to górująca nad miastem dzwonnica. Myślałam, że należy do kościoła Św Donata, ale równie dobrze może należeć do katedry Św Anastazji. Muszę to sprawdzić.
Czyli mijamy dzwonnicę , podziwiamy okrągłą bryłę dawnego kościoła św. Donatana, w której teraz odbywają się koncerty, dotykamy pozostałości kolumn na placu Forum. Po lewej stronie zaraz za muzeum Archeologicznym jest kolejny kościół -to kościół Mariacki.
Tyle kościołów w jednym miejscu?!
My kierujemy się w drugą stronę w kierunku cypla napotykając na swojej drodze takie perełki jak wzniesiona w IX wieku wspomniana katedra św Anastazji, kościół Matki Boskiej Zdrowia. Dochodzimy do cypla. Tu pięknie zadbany zielony teren i zasłuchani turyści. W tym miejscu koncertują fale.
To nie bajka!
W Zadarze są organy wodne. Dźwięk wywołują wpadające fale morskie. Mnie się ta wodna „muzyczka” tak spodobała, że posiedziałam sobie troszkę na nadbrzeżu.
Dalej miejsce gdzie mówi się, że w 1964, Alfred Hitchcock, oszołomiony niesamowitymi kolorami zachodu słońca, oświadczył, że to najpiękniejsze na świecie zachody słońca. Niestety nam nie dane było podziwiać zachód słońca ani Instalacji The Greeting to the Sun czyli pozdrowienie Słońca, bo o 14 mieliśmy stawić się przy aucie.
Pochodziliśmy po płycie instalacji, która wieczorem iluminacją wielu świateł zaciekawia turystów.
Organów można posłuchać na: (ale na miejscu miały większy urok!)
http://www.youtube.com/watch?v=LBhk5KFwLVc&feature=related
Wracamy wzdłuż wybrzeża i dochodzimy do Uniwersytetu. Dalej mury obronne fosy -zastanawiamy się czy uda się obejść – tak jest ścieżka dla tych co dobijają jachtami. Udaje się zatem dojść wkoło fosy, aż do bramy lądowej.
Kilka fotek i przez bramę wchodzimy znowu do starego miasta.
Zaraz za bramą po prawej niepozorne schody prowadzą nas na plac 5 studni. Te studnie zaopatrywały w dawnych czasach miasto w pitną wodę. I choć stare przewodniki polecają zajrzeć do nich nie udaje nam się to, bo są zabezpieczone stalowymi daszkami. Trudno w dzisiejszych czasach do studni się nie zagląda. Po prawej piękna kuta brama prowadzi do parku z zielonym ukwieconym kopcem. Warto tu wejść ma chwilę, żeby z murów obronnych jeszcze raz spojrzeć na lwa usadowionego na bramie lądowej i mury fosy. Widok miły dla oka.
Wracamy na plac 5 studni, mijamy pozostałą po starożytnych jedną samotną kolumnę i zagłębiamy się w urokliwe wąskie uliczki starego miasta.
Idąc dalej dochodzimy do targu warzywnego. Tu możemy porównać ceny warzyw tych co kupiliśmy zatrzymując się przy drodze z oferowanymi na ryneczku. Powiedzmy, że ceny prawie te same to znaczy: pomidory, papryka 12 kun, figi świeżutkie podsuszane (pyszne słodziutkie) 50 kun/kg. Ser owczy twardy a la parmezan 150 kun /kg. (bardzo smaczny), arbuz 4 kuny/kg.
Zwiedzanie kończymy wracając przez bramę morską. W porcie stoją olbrzymie promy.
Samochodem kierujemy się w kierunku miejscowości Nin, tu podobnież jest laguna i są lepsze plaże.